ZESPÓŁ SPECJALISTYCZNYCH PRAKTYK CENTRUM MEDYCZNE

ul. Przemysłowa 38./, 62-100 Wągrowiec, tel: 67 268-53-68

Warto wiedzieć

Zasadniczo służba zdrowia w naszym kraju kojarzy nam się z trzema jakże irytującymi i ciągle powtarzającymi się problemami, mianowicie: wszechobecne kolejki, brak lekarzy i pielęgniarek, za mało pieniędzy.

Z kolei rozwiązanie problemu dostępności powiązane jest z dostępem do lekarzy i lepszą organizacją pracy, a to z kolei wynika wprost z dodatkowych pieniędzy.

Generalnie problem braku funduszy na leczenie istnieje w Polsce od początku powstania systemu powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego w 1999 roku. Wówczas bowiem podjęto jakże ryzykowną decyzję o niedoszacowaniu składki zdrowotnej, która według analiz już na starcie powinna wynosić 11,0%, a nie 7,5% od roku 1999, czy 9,0% od roku 2007.

Co też istotne w powyższej materii to fakt, iż składka zdrowotna 7,75% odliczana jest od podatku dochodowego, zatem bezpośrednia opłata to tylko 1,25%. I od tej zasady obowiązuje dużo wyjątków, powodujących uprzywilejowanie dużych grup społecznych, jak chociażby osoby ubezpieczone w Kasie Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego (KRUS), czy też prowadzące pozarolniczą działalność gospodarczą.

Negatywne dla całej służby zdrowia konsekwencje spowodowane niską daniną na rzecz zdrowia i brakiem solidaryzmu w płaceniu składek pogłębiały się wraz z małą skłonnością kolejnych rządów do zwiększania nakładów budżetowych.

Dane statystyczne pokazują, że służba zdrowia podnosi się z kryzysu wywołanego pandemią. Według Statisty w 2021 roku rynek prywatnych usług medycznych w Polsce był wart prawie 61 miliardów złotych. Oznacza to wzrost o ponad 10% w stosunku do ubiegłego roku, kiedy to w wyniku Covid-19 wartość rynku odnotowała spadek. 

Polacy chętnie korzystają z nierefundowanej opieki medycznej. Wydatki prywatne stanowią ponad ⅓ wszystkich wydatków na ochronę zdrowia (budżet NFZ na 2021 rok wyniósł 103 mld PLN). Sektor prywatny stanowi istotną część polskiej służby zdrowia i jest kluczowy dla efektywnego działania całego systemu. 

Dojrzałość cyfrowa Polaków rośnie coraz szybciej, a wraz z nią zmieniają się ich wymagania odnośnie jakości i sposobu świadczenia usług medycznych. Pojawia się nowy rodzaj cyfrowych pacjentów, którym nie wystarcza opieka publicznej służby zdrowia, działającej w tradycyjny, offline’owy sposób i lekceważącej doświadczenia pacjentów.

Najmniej zadowolone są osoby młode (do 34 lat), wykształcone, mieszkające w dużych miastach i zarabiając powyżej 3 tys. złotych miesięcznie. Równocześnie ta sama grupa najliczniej reprezentuje klientów prywatnych placówek medycznych. 

Rośnie zatem grupa pacjentów, którzy wybierają usługi medyczne na podstawie doświadczeń płynących z całego procesu leczenia (Patient Experience), a nie wyłącznie ich ceny. Aby przyciągnąć do siebie takie osoby trzeba zbudować system skoncentrowany na pacjencie - jego problemach, potrzebach i zadowoleniu z leczenia. 

Technologia daje ogromne możliwości w zakresie poprawiania jakości doświadczeń pacjentów. Zwłaszcza że Polacy są otwarci na cyfrowe innowacje i oczekują swobodnego dostępu do usług medycznych. Chcą umawiać się na wizytę lekarską z taką samą łatwością, z jaką zapisują się do fryzjera, otwierają konto w banku, czy kupują karnet na siłownię. Chętnie korzystają z rozwiązań samoobsługowych, jak internetowe portale pacjenta czy chatboty. 

Wykorzystują to prywatne placówki, które mają świadomość zmian zachodzących w postawach pacjentów i bacznie obserwują trendy.

Niski poziom wydatków rządowych sam w sobie nie byłby tak dużym problemem, gdyby odpowiadał on rozmiarowi koszyka świadczeń. Ogromnym problemem Polski jest jednak utrzymująca się dysproporcja między tymi dwiema wartościami – czyli deficyt w ochronie zdrowia.

Deficyt ten oznacza, że nasze składki nie wystarczą na pokrycie usług, które państwo zdecydowało się nam oferować. Z jego istnienia zdajemy sobie jednak sprawę dopiero widząc efekty – wydłużające się kolejki w przychodniach, umawianie wizyt „po znajomości”, konieczność korzystania z prywatnej służby zdrowia przy poważniejszych zabiegach. Trzeba też pamiętać, że przed leczeniem niezbędna jest diagnostyka (a na nią również trzeba czekać), co jeszcze bardziej wydłuża proces dochodzenia do zdrowia. Brak dostępu do diagnostyki ma również wpływ na koszty leczenia – nierzadko wczesne wykrycie choroby (np. onkologicznej lub kardiologicznej) pozwala taniej wyleczyć pacjenta. Cierpią na tym nie tylko pacjenci (z racji długiego oczekiwania), ale i cała gospodarka – pracodawcy nie mogą korzystać z pracowników, a sektor publiczny ponosi koszt wypłat z tytułu niesprawności i niezdolności do pracy. Jedną z metod walki z deficytem w ochronie zdrowia może być wprowadzenie tzw. komplementarnych (czyli uzupełniających), dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych, opłacanych z kieszeni pacjenta.

Oznacza to ograniczenie koszyka świadczeń gwarantowanych do najbardziej podstawowych usług, a otwarcie pozostałej części rynku dla ubezpieczycieli oferujących ubezpieczenia dodatkowe. W ten sposób możemy samodzielnie zdecydować, z jak szerokiego zakresu usług medycznych chcemy korzystać w ramach płaconych składek. Przełoży się to nie tylko na efektywniejsze wykorzystanie środków prywatnych, ale też na skrócenie czasu oczekiwania na dostęp do świadczeń – zmniejszy się bowiem dysproporcja między wielkością koszyka świadczeń gwarantowanych a wpłacanymi składkami. W obecnych warunkach pacjenci i tak pokrywają z własnej kieszeni znaczne wydatki (w ramach m.in. prywatnych wizyt czy abonamentów medyczne) na ochronę zdrowia. Wprowadzenie ubezpieczeń prywatnych pozwoliłoby na ich racjonalizację, co wynika z zasady solidarności występującej w ubezpieczeniach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *